
Bajki Marty Żurowskiej są nie tylko dla dzieci. Śmiało mogą sięgać po nie dorośli, aby przypomnieć sobie o ważnych sprawach. Wspaniałą „Bajkę o mrówkach” oraz inne książki Marty Żurowskiej znajdziecie na stronie:




Bajki Marty Żurowskiej są nie tylko dla dzieci. Śmiało mogą sięgać po nie dorośli, aby przypomnieć sobie o ważnych sprawach. Wspaniałą „Bajkę o mrówkach” oraz inne książki Marty Żurowskiej znajdziecie na stronie:
Tę wspaniałą Bajkę autorstwa Marty Żurowskiej można kupić na stronie:
Marta Żurowska
Bajka o Elfce Luizie, która uczy się zdrowo złościć
H. Ch. Andersen
Ostatnia perła
(…) teraz na tym miejscu siedziała obca kobieta, owinięta w długie, powiewne szaty. Była to Troska, która tu teraz panowała, Troska matkowała w miejscu umarłej.
Michaił Bułhakow
Mistrz i Małgorzata
Małgorzata pobladła i z otwartymi ustami patrzyła w dół, gdzie w jakimś bocznym wyjściu westybulu znikała szubienica i trumna. (…)
-Królowo – bełkotała pani Jacques.
-Królowa jest zachwycona! – krzyknął Korowiow.
-Królowo…- wyszeptał przystojny pan Jacques.
-Jesteśmy zachwyceni!- rozdarł się kot.
Czasami słyszę pytanie: jak długo rysujesz? Ano- od zawsze. Jestem rysownikiem samoukiem. Porzuciłam rysowanie na studiach, a i tak do tego wróciłam. Złamałam rękę, więc przykładałam się do rehabilitacji, aby móc dalej rysować. Gdy moje niemowlę chciało spać tylko na moich rękach (bo kolki, bo ulewanie, bo tysiące innych jeszcze powodów), to rysowałam z niemowlakiem na rękach. Gdy córka skończyła rok, miałam na koncie dwie zilustrowane przeze mnie książki. Czuję się źle, gdy za długo nie rysuję. Otoczenie, świat podsuwa mi tyle pomysłów, że muszę znaleźć w ciągu dnia choć kilka minut na prosty szkic. Byłam introwertykiem „zanim to stało się modne”, także czego nie potrafię wypowiedzieć, narysuję. Skoro więc i tak nigdy nie przestanę rysować, mogę to robić dla ludzi.
Uwielbiam mocne kontrasty, rysunki czarno-białe, takie trochę komiksowe. Ale ostatnio pracuję w programach graficznych i bawię się kolorami. Jestem w stanie wykonać prace digitalowe, jak i grafikę wektorową. Zajmowałam się już komiksami, ilustracjami, kolorowankami, pomocami dla nauczycieli, portretami. Przykładowe prace możesz znaleźć w zakładkach BazgraNina oraz Projekty Graficzne, gdzie oprócz zamówień znajduj się również moje prywatne prace tworzone „do szuflady”.
Z wykształcenia przyrodnik. Przez ostatnie 6 lat zawodowo zajmowałam się ręcznym grawerowaniem biżuterii.
Artystyczny życiorys z przymrużeniem oka 😉
Ambrozjo ze skupieniem słuchał ich spowiedzi, udzielał licznych pouczeń, nakładał pokutę stosowną dla każdego wykroczenia i przez czas niejaki wszystko szło zwyczajną rzeczy koleją, dopóki jedna z mniszek, wyróżniająca się szlachetnym wyglądem i wytworną postacią, nie upuściła mimo woli listu, który skrywała na piersiach. Odchodziła już od konfesjonału, nieświadoma swojej straty. Ambrozjo sądząc, że list pochodzi od kogoś z jej rodziny, podniósł pismo z zamiarem oddania go na powrót swojej penitentce.
– Stój, córko – rzecze – upuściłaś…
W tejże chwili oczy opata padły mimowolnie na pierwsze słowa otwartego listu…
Drgnęła na dźwięk jego głosu i raptownie zwróciła się ku niemu. Gwałtowny ruch sprawił, iż kaptur osunął się jej z głowy; badawcze oczy przeora dostrzegły jej twarz. Jakże się zdumiał ujrzawszy w jej licu wierne podobieństwo do wizerunku Madonny, którą tak podziwiał! Te same doskonałe proporcje rysów, ta sama obfitość złotych włosów, te same różane wargi i majestat bijący z lic zdobiły Matyldę! Okrzyk zdziwienia wyrwał się z ust Ambrozja; opadł na powrót na poduszki i powątpiewał, czy ma przed sobą ziemską, czy też boską istotę.
– Spotkałem śmierć – odrzekł omdlałym głosem. – Ukryty między różami… wąż…
Włożyła mu zwierciadełko do ręki. Ciekawość skłoniła Ambrozja do podjęcia lusterka, a miłość wzbudziła pragnienie, by ukazała się w nim Antonia. Matylda wypowiedziała magiczne słowa. Ze znaków wyrytych na brzegu zwierciadełka wypełznął natychmiast gęsty dym i rozszedł się po powierzchni lusterka. Potem stopniowo się rozproszył; oczom mnicha ukazała się mglista mieszanina barw i obrazów, które w końcu złożyły się na właściwą wizję, i ujrzał w pomniejszeniu powabną postać Antonii.
Niecierpliwie oczekiwałem jego powrotu. Niebawem znowu się pojawił, wprowadzając oczekiwanego gościa do mojej komnaty. W jego wyglądzie było jednakże coś, co w chwili gdy go ujrzałem, napełniło mnie tajemnym lękiem, żeby nie rzec: grozą. Ubrany był skromnie: włosy nosił nie upudrowane, a czarna aksamitna przepaska otaczała mu czoło i jeszcze dodawała jego obliczu posępności. Twarz nosiła ślady głębokiej melancholii; krok miał powolny, sposób zaś bycia poważny, godny i uroczysty. Skłonił mi się grzecznie i odpowiedziawszy na zwyczajne w takich wypadkach słowa powitania, skinął na Teodora, aby opuścił pokój. Pazik natychmiast zniknął.
– Znam twoją sprawę – rzekł, nie dając mi czasu na odezwanie się. – Mocen jestem wyzwolić cię od twego nocnego gościa, lecz nie mogę uczynić tego przed sobotą. Kiedy świta ranek sabatu, duchy ciemności mają najmniejszą władzę nad śmiertelnymi. Od soboty mniszka już nigdy cię nie nawiedzi.
– Czy mogę spytać – rzekłem – jakimi to sposobami wszedłeś w posiadanie mojej
tajemnicy, którą tak troskliwie ukrywałem przed wszystkimi?
– Jakże mogę być nieświadomy twojej udręki, jeśli jej przyczyna w tej właśnie chwili stoi u twego boku?
Wzdrygnąłem się. Nieznajomy ciągnął dalej:
– Chociaż ty widzisz ją tylko przez godzinę na dobę, zjawa nie opuszcza cię ani w dzień, ani w nocy i nie opuści cię nigdy, póki nie zadośćuczynisz jej żądaniu.
– A jakie to żądanie?
– To musi ona sama objaśnić: leży to poza zasięgiem mojej wiedzy. Czekaj cierpliwie na sobotnią noc: wszystko się wtedy odkryje!
Matthew Gregory Lewis
Mnich
„Twój mąż gra na kobzie, tak?”
Zbyt często słyszę to pytanie, aby przejść obok niego obojętnie. Nope! Najlepszy Mężuś Świata gra w kapeli ludowej na DUDACH.
Dudy a kobza to dwa różne instrumenty!!!
Instrument dęty drewniany, ale pewnie nic Wam to nie mówi 😛
Wymaga dobrej koordynacji ruchowej, choć na takiego nie wygląda. W Polsce istnieje wiele rodzajów dud, w tym m.in. KOZA. Prawdopodobnie przez podobnie brzmiące nazwy „koza” i „kobza”, zaczęto używać tych terminów naprzemiennie. Stąd do dziś omyłkowo dudy nazywa się kobzą, a biednych dudziarzy kobziarzami.
A to je kobza! Jak widzimy na przepięknym obrazku powyżej, jest to instrument strunowy. Ulubiona gitarka Kozaków. Ma śmieszny, gruszkowaty kształt z wygiętą, krótką szyjką.
Mało osób żyjących w Wielkopolsce, zdaje sobie sprawę z tego, że dudy są naszym regionalnym instrumentem. Dawniej zawsze był jeden muzyk na jedną lub kilka wiosek. Nie liczcie na to, że wielkopolski dudziarz uraczy was rzewnymi kawałkami rodem z Braveheart. Dudziarze byli nieodłączną częścią biesiad. Dlatego w swoim repertuarze mają wiele skocznych utworów. Melodie nie były spisywane, dlatego dudziarze uczą się piosenek ze słuchu.
Nina