Stanisław Lem
Bajka o maszynie cyfrowej co ze smokiem walczyła
Smok rósł, księżyc stawał się coraz mniejszy, ponieważ potwór pożerał go po kawałku i na własne przerabiał ciało. Wiedział więc król, a z nim poddani jego, że źle jest, bo kiedy już gruntu pod stopami elektrosmokowi nie stanie, niechybnie się na planetę i na nich rzuci. (…)
– Zastosujemy wariant kolejnych przybliżeń. Idź i zadepeszuj smokowi, że oddasz mutr tron, pod warunkiem że wykona trzy operacje matematyczne, całkiem proste… Król poszedł i zatelegrafował, a smok zgodził się. Wrócił król do maszyny.
– Teraz – rzekła – powiedz mu, jakie ma wykonać pierwsze działanie: niech podzieli się przez siebie samego!
Uczynił to król. Elektrosmok podzielił się przez siebie, a że w jednym elektrosmoku mieści się tylko jeden elektrosmok, pozostał dalej na księżycu i nic się nie zmieniło. (…)
– Teraz powiedz mu, niech wyciągnie z siebie pierwiastek!
Król zatelegrafował na księżyc, a smok zaczął ciągnąć, ciągnął, ciągnął, aż cały zatrzeszczał, zasapał się, zadygotał, ale nagle puściło – i wyciągnął z siebie pierwiastek!…